niedziela, 29 marca 2015

#ColdBloodTAG





Jakiś czas temu Olga z bloga Wielki Buk zaprosiła mnie do udziału w #ColdBlood TAG. Rzadko biorę udział w tego typu zabawach, jednak tematyka tego właśnie jest mi tak bliska, że zwyczajnie nie jestem w stanie się nie skusić. :) Olga dobrze wiedziała co robi wybierając do zabawy m.in. mnie. :D Dziękuję raz jeszcze za zaproszenie!

Od razu do udziału w zabawie zapraszam tych oto nałogowych czytaczy literatury z dreszczykiem: Martę z OkiemMK, Dominikę z Dosiadowego Królestwa i Gosię z Cząstki mnie.

A teraz moje odpowiedzi na kilka thrillerowych pytań:


  1. Jaki tytuł nosiła pierwsza książka, którą przeczytałaś / łeś z autentycznym przerażeniem?


Dawno, dawno temu, gdy byłam piękna i młoda (:P) podjęłam pierwszą w swoim życiu próbę zawiązania przyjaźni z panem Stephenem Kingiem i wybrałam do tego celu „Cujo” – opowieść o przerażającym psie. Książka nie spodobała mi się wtedy kompletnie, ale mimo wszystko wystraszyła mnie porządnie. Brrrr… :D



  1. Najlepszy thriller jaki przeczytałaś / łeś w minionym roku?


Hmmm…Na pewno pierwsze dwa tomy trylogii „Oblicza Victorii Bergman” – mocna rzecz, powiem Wam. Jednak najsilniejsze wrażenie zrobił na mnie „Trybunał dusz” Donato Carrisi, którego już pierwsze zdanie przyprawia o dreszcze: „Trup otworzył oczy.”

  1. Książka z czarną okładką, która mroziła ci krew w żyłach, kiedy ją czytałaś/łeś ?

„Czarna Bezgwiezdna Noc” Kinga – zbiór czterech fascynujących opowieści Mistrza, gdzie już pierwsza pt. „1922” zrobiła na mnie piorunujące wrażenie!

  1. Ulubiony bohater thrillera. Z jakiej książki, dlaczego go lubisz? Uzasadnij.

Jest ich trochę, więc po prostu wymienię ulubionego bohatera z książki, którą czytałam niedawno i będzie to…prawdziwa kobieta z jajami, czyli Chyłka z „Kasacji” Remigiusza Mroza. Kto czytał, ten na pewno rozumie mój wybór, a kto nie czytał niech to szybko nadrobi. :)

  1. Czytając książkę musisz mieć dopasowany soundtrack? Czy w ogóle słuchasz muzyki podczas czytania? Jeśli tak to jakiej?

Nie przepadam za słuchaniem muzyki podczas czytania, bo zazwyczaj mnie to rozprasza. Wyjątkiem jednak była lektura dwóch pierwszych tomów „Millennium” Stiega Larssona, które idealnie komponowały się z krążkiem „Aventine” Agnes Obel.



  1. Thriller lub horror, który zmroził ci krew w żyłach i długo nie mogłaś o nim zapomnieć.

Oj, tu mogłabym wymienić ich całe mnóstwo i to tylko skupiając się na książkach Kinga: „To”, „Bastion”, „Christine”, „Wielki marsz”, „Lśnienie”…Jednak by nie być aż tak monotematyczną w doborze pisarzy ostatecznie postawię na „Dziewczynę z sąsiedztwa” Jacka Ketchuma, którego King uważa za najstraszniejszego faceta w Ameryce. :)



  1. Z jakim bohaterem książkowym nie chciałabyś zadzierać?

Z pięknym, ale morderczym autkiem – Christine. :) Zazdrośnica z Krysi jest okrutna… ;)



  1. Ulubiony thriller, który został zekranizowany?

Na pewno „Dziewczyna z sąsiedztwa” Ketchuma. Na pewno „Wyspa tajemnic” Lehane. Na pewno…Ok, mogłabym tak długo. ;)

  1. Książka, która zmotywowała cię do zrobienia/ nauczenia się czegoś nowego w życiu?

W tym przypadku nie odpowiem thrillerowo, bo w taki właśnie sposób wpłynęły na mnie książki, które stanowiły relacje obozowe…Nauczyły mnie one (jak żadne inne) szacunku do życia i tego, co mam.

  1. Jakiego autora chciałabyś poznać osobiście i może nawiązać znajomość?

W życiu byście nie zgadli! Stephena Kinga! ;) Zaskoczyłam Was, prawda? ;) Gdybym spotkała tego pana, miała okazję z nim porozmawiać i spędzić z nim trochę czasu, to po tym wydarzeniu z ręką na sercu mogłabym powiedzieć: tak, teraz już mogę spokojnie umierać. ;)


piątek, 27 marca 2015

Milcząca siostra - Diane Chamberlain





tłumaczenie: Tomasz Wilusz
tytuł oryginału: The Silent Sister
wydawnictwo::  Prószyński i S-ka
data wydania: 19 lutego 2015
ISBN: 9788379611676
liczba stron: 456


A jeśli całe twoje dotychczasowe życie okazuje się zbudowane na kłamstwie…

Takie słowa widnieją na okładce najnowszej powieści pt. „Milcząca siostra” autorstwa uznanej amerykańskiej powieściopisarki Diane Chamberlain. Zdanie to, początkowo wzbudzające jedynie drobny niepokój, po zakończonej lekturze uderza w czytelnika ze zdwojoną siłą. Co byś zrobił, gdyby twoje spokojne, ułożone życie w ciągu chwili zmieniło się o 180 stopni? A ludzie, którym ufasz i których kochasz, tak naprawdę powinni odgrywać w twoim życiu zupełnie inną rolę, niż to było dotychczas? Co, jeśli cały twój świat, który tak misternie sobie budowałeś, od lat opiera się na fundamencie z kłamstw? Bez wątpienia jest to porażająca perspektywa, ale dokładnie taki scenariusz spotkał główną bohaterkę powieści Chamberlain, Riley MacPherson.

Historia rozpoczyna się w jednym ze smutniejszych momentów życia Riley: chwilę po śmierci jej ojca. Pozostawił on po sobie całkiem pokaźny majątek, w tym dom rodzinny. Dziewczyna chce jak najszybciej uporać się z formalnościami dotyczącymi spadku oraz pozbyć się tego, czego nie chce zatrzymać. Jednocześnie usiłuje uporać się ze smutkiem po utracie ojca i nauczyć żyć ze świadomością, że oprócz brata nie ma żadnej rodziny. Matka zmarła już jakiś czas temu, a jej dużo starsza siostra Lisa lata temu popełniła samobójstwo na skutek ciężkiej depresji. Tak jej się przynajmniej wydawało do chwili obecnej.

Dowody znalezione podczas sprzątania domu wskazują na pewne nieścisłości w kwestii rzekomej śmierci siostry. Osoby z bliskiego otoczenia Riley zdają się coś wiedzieć na ten temat, jednak niekoniecznie chcą o tym mówić. Jak więc wygląda prawda? Prawda jest dużo bardziej zagmatwana, niż mogłoby się wydawać. To, co kobieta brała do tej pory za pewnik, stało się wielką niewiadomą, nie tylko pod względem tajemniczych losów jej siostry, lecz także jej własnych. Może jej obecne życie było naznaczone samotnością, ale cechowała je dobrze jej znana i bezpieczna stabilność. W jednej chwili straciła także to…

Chamberlain stworzyła powieść wyjątkowo emocjonującą, gdzie czytelnik przeżywa losy bohaterki wraz z nią. Wszelkie negatywne odczucia, których ona doświadcza, spadają również na nasze barki. Na szczęście tak samo jak ona pragniemy rozwikłania całej tej zagadki związanej z przeszłością Riley i epilog nam to przynosi. Czy czułam się usatysfakcjonowana zakończeniem, które wybrała pisarka? Nie do końca. Idąc tropem całej powieści: brakło mi tu emocji i silnego zwrotu akcji. Można śmiało powiedzieć, że finisz jest przewidywalny. Cóż, oby tylko dla mnie.

Książka poprowadzona jest prostym i charakterystycznym dla Chamberlain stylem. Jak zawsze w jej przypadku, liczy się tu akcja i jej zwroty – teraz też stoją one na wysokim poziomie (z wyjątkiem zakończenia). Jeśli ktoś preferuje pierwszoosobową narrację oraz liczne retrospekcje, to nie zawiedzie się, ponieważ i tym razem u Chamberlain tego nie zabrakło. Podziwiam jej talent do tak zgrabnego i płynnego łączenia jednego z drugim; widać tu jak na dłoni dobry warsztat autorki.

Podsumowując: Diane Chamberlain kolejny raz mnie nie zawiodła. Znów stworzyła porywającą historię, która mocno chwyta za serce, i z uwagi na naprawdę dobry pomysł na fabułę powieści znów nie dała mi się nudzić. Czasem mam wrażenie, że wyobraźnia pisarki nie ma żadnych granic oraz że jest studnią bez dna, z której może czerpać wiadrami bez obawy, że kiedykolwiek wyschnie. Serdecznie polecam lekturę „Milczącej siostry” każdemu!

Ocena: 5,5/6

Oficjalna recenzja dla portalu Lubimy Czytać - LINK.

piątek, 20 marca 2015

Katharsis - Erik Axl Sund





tłumaczenie: Wojciech Łygaś
tytuł oryginału: Pythians anvisningar
wydawnictwo: Sonia Draga
data wydania: 22 października 2014
ISBN: 9788375089356
liczba stron: 368


W moim czytelniczym dorobku pojawiło się już wiele mrocznych historii rodem z dobrze rozwiniętej wyobraźni ich autorów. Jedne porażały głównymi wątkami, w których trup słał się gęsto, drugie imponowały nienaganną kreacją bohaterów, a trzecie zapierającymi dech w piersiach zwrotami akcji. Które z nich cenię najmocniej? Te, które są w stanie zagwarantować mi wszystkie wymienione wartości w jednym tytule – a niełatwa to sztuka. Nieczęsto zdarza mi się trafiać na takie perełki. Aż tu nagle pewnego pięknego dnia w moje ręce wpada „Obłęd”, pierwsza część trylogii „Oblicza Victorii Bergman” szwedzkiego duetu o pseudonimie Erik Axl Sund.

Erik Axl Sund
I zaczyna się. Przerażające i drastyczne morderstwa – jedno za drugim – których ofiarami padały dzieci. Bezwzględny morderca pozbawia je wybranych części ciała i porzuca zmasakrowane zwłoki tam, gdzie teoretycznie każdy mógłby odkryć jego tożsamość, a jednak nikomu to się nie udaje: w centrum tętniącego życiem Sztokholmu. Rozwikłania dramatycznej zagadki śmierci ofiar podejmuje się pani komisarz Jeanette Kihlberg. Splot zdarzeń oraz przychylny los sprawiają, że w śledztwie pomaga jej znana i ceniona w środowisku psycholog Sofia Zetterlund.

O ile w pierwszym tomie przyglądamy się głównie samej sprawie oraz śledztwu, o tyle w drugim autorzy nakreślają nam znacznie bliżej sylwetkę Sofii – w końcu nie bez powodu uczynili ją bohaterką trylogii. A kobieta to szalenie tajemnicza, pełna zagadek, ze skomplikowaną i dramatyczną przeszłością.

Co przynosi trzeci tom pt. „Katharsis”? Na początku zdecydowanie chaos: natłok postaci oraz sytuacji odrobinę przygniata. Bardzo pomocny jest w tym momencie spis bohaterów umieszczony na początku powieści. Na szczęście ów rozgardiasz daje się szybko opanować i ustępuje on miejsca… czystej psychologii. Chyba tak najlepiej można ująć w słowa całość trzeciego tomu trylogii.

Tym razem również mamy do czynienia ze zbrodnią, z ofiarami, ze skrupulatnie i szczegółowo opisywanym śledztwem. Jednak nie to jest najważniejsze w przypadku „Katharsis”. Tu liczy się przede wszystkim mroczna otchłań nie tyle psychopatycznego mordercy, ile człowieka naznaczonego chorobą psychiczną, a także analiza motywów jego postępowania i wpływ traumatycznych przeżyć z lat dziecięcych na wybory podejmowane w dorosłości. Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że w przypadku tej powieści mamy do czynienia z wnikliwym studium przypadku osoby naznaczonej dysfunkcją psychiczną (w dużo mocniejszym i dokładniejszym stopniu, niż to miało miejsce w „Traumie”).

Co ciekawe, autorzy nie oparli stworzonej przez siebie historii tylko na własnej fantazji. Bardzo umiejętnie pod tę fikcyjną opowieść podpięli przypadki seryjnych morderców. Zbrodnicze poczynania Eda Geina czy Andrieja Czikatiło nie miały przed duetem absolutnie żadnych tajemnic i zostały bardzo dokładnie opisane w tej książce. Podobnie rzecz ma się w jednostkami chorobowymi, które panowie zdecydowali się opisać. Jestem pod wrażeniem tak dobrego przygotowania się pisarzy.

Szybko daje się też zauważyć, że trylogia jest bardzo dobrze skomponowana, wszystkie tomy świetnie się ze sobą łączą i zazębiają, tworząc harmonijną i spójną całość. To, co nie było jasne w pierwszym czy drugim, przestaje być zagadką w trzecim. Nie jestem jedynie usatysfakcjonowana samym zakończeniem, na które autorzy się zdecydowali. Liczyłam na mocniejsze uderzenie, na epilog, który nie dałby mi spać w nocy, ale… Nie jest powiedziane, że nie spodoba się on każdemu, wszak każdy ma inny gust.

Czy teraz, gdy mam ogląd na całość cyklu, nadal chcę Wam go polecać? Jak najbardziej! Z ręka na sercu muszę przyznać, że na płaszczyźnie psychologicznej to jeden z najlepszych znanych mi tytułów (zwłaszcza tom ostatni). Naprędce ciężko mi teraz podać jeden, który choćby w małym stopniu by mu dorównywał.

Nie wyobrażam sobie także, by któryś z fanów powieści z dreszczykiem, w których psychika bohaterów stanowi ich najważniejszą siłę napędową, nie przeczytał „Obliczy Victorii Bergman”. To wyśmienita trylogia, której naprawdę fenomenalnym zwieńczeniem jest „Katharsis” – istna wisienka na torcie!

Ocena: 5,5/6

Oficjalna recenzja dla Lubimy Czytać - LINK.

Tom I - Obłęd
Tom II - Trauma
Tom III - Katharsis

wtorek, 17 marca 2015

Wolność urojona - Edward Strun





wydawnictwo: Novae Res
data wydania: wrzesień 2014
ISBN: 9788379423712
liczba stron: 290


Chyba każdy z nas zastanawiał się kiedyś, jak będzie wyglądało życie na Ziemi za kilkadziesiąt lat. Czy będzie takie samo jak teraz? Mało prawdopodobne. Czy będzie lepsze i łatwiejsze? Jeśli tak, to prawdopodobnie tylko pod względem technologicznym. Na każdym innym polu będzie chyba tylko gorzej… Nim ktoś posądzi mnie o czarnowidztwo, pragnę zwrócić uwagę na wydarzenia, które obecnie mają miejsce. Kierunek, w którym zmierza ówczesny świat, widzi tak naprawdę każdy, także pisarze, co ma odzwierciedlenie w tworzonych przez nich powieściach. Kto zliczy wszystkie postapokalipsy czy anty- i dystopie, które można teraz znaleźć na rynku? Jest ich tak wiele, że chyba nikt nie zdoła.

Równie mroczną wizję świata wykreował duet pisarski Edward Strun w swojej książce pt. Wolność urojona. Jej głównym bohaterem jest Alan. Człowiek, któremu w gruncie rzeczy niczego nie brakuje: ma dobrą pracę, świetne mieszkanie na 132. piętrze, żyje w zamkniętej przestrzeni, co gwarantuje mu bezpieczeństwo. Ma też dobrego przyjaciela Freda, który rozumie go jak nikt inny… Nic dziwnego, wszak Fred – będący sztuczną inteligencją – został stworzony na podobieństwo samego Alana.

http://www.edwardstrun.pl 
Mimo tych wszystkich profitów Alan nie jest zadowolony ze swojego życia. Gdy każdego dnia obserwuje ciągły pęd do zarabiania coraz to większych pieniędzy, do bycia jak najlepszym w pracy, do chęci posiadania jak najlepszych i najdroższych gadżetów czy ubioru oraz to wszechobecne zepsucie moralne i wynikający z niego zupełny brak granic we wszystkim, to jeszcze bardziej zniechęca się do panującego systemu. Coraz wyraźniej widzi jego wady, dostrzega, jak władza inteligentnie manipuluje obywatelami, stwarzając pozorne poczucie bezpieczeństwa, dając poczucie wolności w miejscu, gdzie każdy ich ruch jest monitorowany. Jest coraz mocniej przerażony wulgarnym rozpasaniem seksualnym, obecnym już nie tylko w mediach (w każdej możliwej formie), lecz także wśród jego bliskich znajomych.

Naprawdę okrutny i obrzydliwy to świat, w którym przyszło żyć głównemu bohaterowi książki. Co prawda szybko daje się zauważyć mocne przerysowanie czy przejaskrawienie postaci i wielu opisanych tu zdarzeń – co w pierwszej chwili bawi, by zaraz wzbudzić niesmak – ale intencje, którymi autorzy kierowali się, stosując taki zabieg, w tym przypadku są jasne i czytelne. Chodzi o uwypuklenie niektórych zjawisk: choć są już obecnie dostrzegalne, to nie występują na wielką skalę. Nie znaczy to jednak, że z czasem nie może się to zmienić… Pogoń za pieniądzem, coraz to nowszymi i droższymi gadżetami, brak zahamowań w mówieniu publicznie o tym, co intymne, odcięcie się od świata kultury i otwarcie na bezwartościową papkę serwowaną przez telewizję.

To wszystko już się dzieje i tylko od nas samych zależy, czy zjawiska te będą rosły w siłę, czy może jednak uda nam się je chociaż w minimalnym stopniu zahamować (bo w zlikwidowanie ich nie wierzę). Przykładowo: każdy z nas narzeka na to, co serwuje telewizja, ale dlaczego mamy pretensje do ludzi tam pracujących? Prawda jest taka, że gdyby seriale paradokumentalne nie gromadziły codziennie przed telewizorami kilku milionów widzów, to telewizja nie miałaby żadnego interesu w emitowaniu ich. To my napędzamy tę machinę kiczu i bylejakości.

Do nas należy decyzja, czy damy więcej czasu rodzinie i bliskim, czy też wpadniemy w macki pracoholizmu, chcąc zarabiać wciąż więcej i więcej, bo przecież potrzeb mamy tak wiele: przydałoby się nowe auto z dobrym wyposażeniem, telewizor na pół ściany itp., itd. Raptem kilka dni temu usłyszałam, że w Japonii z roku na rok wzrasta liczba ludzi, którzy zmarli z przepracowania. Gdy władze zdecydowały się walczyć z tym zjawiskiem i ustawowo zakazały pracy po godzinie dwudziestej, to niektórzy zwyczajnie nie wiedzieli, co mają z tym wolnym czasem zrobić. I tylko jedna osoba zapytana o zdanie odpowiedziała, że może wreszcie spędzi trochę czasu z żoną dziećmi. Może…

Jak widać powyżej, Wolność urojona wywarła na mnie duże wrażenie z racji podjętego problemu. Jest to książka bez wątpienia dosadna, ostra i często wulgarna, jeśli chodzi o język, ale mocno dająca do myślenia. Po zakończonej lekturze warto zastanowić się, do czego tak naprawdę chcemy w życiu dążyć i jak wiele musimy stracić, by uzyskać to, co materialne. Trzeba dokładnie przeanalizować nasz system wartości i na jego piedestale w końcu postawić to, co tak naprawdę się liczy, co sprawia, że jesteśmy wartościowymi ludźmi, a nie maleńkimi trybikami w bezwzględnej machinie konsumpcjonizmu i wszystkiego tego, co to zjawisko za sobą ciągnie.

Ocena: 5/6


Za możliwość przeczytania książki dziękuję jej Autorom.
Wyzwania: Polacy nie gęsi.

piątek, 6 marca 2015

Wiem o tobie wszystko - Claire Kendal





tłumaczenie: Piotr Lewiński
tytuł oryginału: The Book of You
wydawnictwo: Akurat
data wydania: 18 lutego 2015
ISBN: 9788377588062
liczba stron: 416


Jedną z najgorszych możliwych kar obowiązujących we współczesnym świecie jest bez wątpienia kara pozbawienia wolności. Niemożność robienia tego, na co ma się w danej chwili ochotę, niemożność podejmowania samodzielnych decyzji, niemożność odczuwania radości z samego faktu, że żyjemy jako wolni ludzie… Stwierdzisz pewnie, że nic gorszego nie mogłoby Ci się przytrafić, tak? To wyobraź sobie, że choć fizycznie jesteś w pełni wolny, żyjesz w więzieniu, w którym codziennie zamyka cię wciąż ten sam człowiek. Twoja cela nie ma krat z żelaza, ale z twojego własnego lęku. Każdego kolejnego dnia ta cela staje się mniejsza, mniejsza i mniejsza… Aż zaczynasz się dusić, rozpaczliwie szukając dostępu do tlenu.

To zaledwie mała cząstka tego, co przeżywa główna bohaterka thrillera psychologicznego Claire Kendal pt. „Wiem o tobie wszystko”. Clarissa jest młodą kobietą, której największym życiowym błędem było zaufanie pewnemu z pozoru miłemu i intrygującemu mężczyźnie, Rafe’owi. Nim zdążyła się zorientować w sytuacji, w której się znalazła, dopadł ją koszmar znany dotychczas tylko z filmów i książek. Rafe pod pozorem płomiennego uczucia zaczął sukcesywnie niszczyć jej życie, sprawiać, by przynosiło jej możliwie najgorsze doznania.

Przywłaszczył sobie jej życie. Odebrał jej prywatność[1].

Śledzenie, włamywanie do domu, grzebanie w jej śmieciach, nachodzenie, wysyłanie przyprawiających o gęsią skórkę SMS-ów czy e-maili, wreszcie szantaż i groźby… To wszystko stało się chlebem powszednim kobiety.

Clarissa padła ofiarą stalkera, a ta sytuacja doprowadziła ją do równie destrukcyjnej w skutkach obsesji na punkcie swojego prześladowcy. Czy wracając do domu, znów się na niego natknie? Czy zdoła się od niego wtedy uwolnić? Czy znajdzie się ktoś, kto zechce jej pomóc? Czy pod drzwiami znajdzie kolejny list lub niechciany prezent, który ma utwierdzić ją w przekonaniu, że stała się jego własnością? Czy on kiedykolwiek zniknie z jej życia, a jej codzienność stanie się na powrót normalna?

Mnóstwo pytań, na które tak trudno znaleźć odpowiedzi. Fabuła książki też nie udziela ich zbyt szybko, wręcz przeciwnie. Ostateczne rozstrzygnięcie losów Clarissy pojawia się na samym końcu powieści Kendal. Czy finisz zaskakuje? Nie, a jeśli już, to nieco negatywnie, ponieważ spodziewałam się większego dreszczyku emocji na do widzenia. Na szczęście momenty podnoszące ciśnienie następują wcześniej. Jednak uczulam osoby spodziewające się zawrotnego tempa akcji: tego tu nie znajdziecie. „Wiem o tobie wszystko” to przede wszystkim powieść psychologiczna, co potwierdza nie tylko sam wątek główny, lecz także budowa powieści.

Całą historię śledzimy z trzech perspektyw. Pierwsza, którą autorka podaje w narracji pierwszoosobowej, pokazuje nam stan emocjonalny bohaterki, jej codzienność z wciąż obecnym w jej życiu stalkerem. W drugiej (już z narracją trzecioosobową) widzimy życie Clarissy z poziomu obserwatora: to, jak mimo trudności próbuje żyć normalnie. Kolejna perspektywa, również trzecioosobowa, ukazuje życie zawodowe kobiety oraz jej wpływ na wydarzenia natury osobistej (i odwrotnie).

Czy książka Kendal to literatura z dreszczykiem? Zdecydowanie tak – z uwagi na temat główny. Czy to typowy thriller? Zdecydowanie nie, dlatego czytelników żądnych nagłych zwrotów akcji i jej pędzącego na oślep tempa uprzedzam, że to nie tego typu opowieść. „Wiem o tobie wszystko” poraża realizmem i idealnie wpasowuje się w obecne czasy, w których z problemem stalkingu styka się tak wielu z nas, często nie zdając sobie z tego sprawy (wszak hejterzy internetowi często balansują na granicy tego zjawiska w swoich niezdrowych poczynaniach).

Jeśli miałabym podać wam jakiś konkretny powód, dla którego warto po tę powieść sięgnąć, powiedziałabym, że warto to zrobić ku przestrodze. Czasem, złaknieni bliskości i zwykłej możliwości zaufania komuś, tracimy czujność, zagrażając własnemu bezpieczeństwu, a – jak się okazuje – stąd już tylko mały krok do koszmaru, który może zniszczyć nam całe życie…


[1] C. Kendal, Wiem o tobie wszystko, Wydawnictwo Akurat, Warszawa 2015, s. 279.

Ocena: 4/6

Oficjalna recenzja dla portalu Lubimy Czytać - LINK.

Zwiastun książki


poniedziałek, 2 marca 2015

Ene, due, śmierć - M. J. Arlidge




tytuł oryginału: Eeny Meeny
wydawnictwo: Czwarta Strona
data wydania: 4 marca 2015
ISBN: 9788379762293
liczba stron: 440


Zadziwiające, jak mocno na ogół ufamy najbliższym. Wierzymy w to, że skoro są to osoby bliskie naszym sercom (i z wzajemnością), to nie ma mowy o tym, by nas skrzywdziły. Czy słusznie? Wystarczy obejrzeć pierwszy lepszy serwis informacyjny na dowolnym kanale, by przekonać się, że wielu ludzi myślało podobnie i mocno się na swym przekonaniu zawiodło…

Powiesz pewnie, że dramatyczne wydarzenia tyczą się innych, nie ciebie. Spróbuj sobie zatem wyobrazić taką sytuację: zostajesz uwięziony w jednym pomieszczeniu z kimś bliskim. Wiesz, że jedyna szansa na ratunek to śmierć któregoś z was. Jaką masz pewność, że osoba, którą tak dobrze znasz, której ufasz i którą najpewniej darzysz uczuciem, nie zabije cię z zimną krwią, by przetrwać?

Ostatecznie każde z nas to tylko zwierzę, które wydrapałoby drugiemu oczy, by przeżyć.[1]

Ofiary psychopatycznego i przebiegłego mordercy z debiutanckiej książki brytyjskiego pisarza M.J. Arlidge’a pt. Ene, due, śmierć miały okazję na własnej skórze przekonać się, czym pachnie taka niepewność. Całe ich życie do momentu spotkania psychopaty, prowadzącego z nimi jakże specyficzną i katastrofalną w skutkach grę, stało się nagle bardzo odległym wspomnieniem. Od tej chwili miało liczyć się jedynie tu i teraz oraz decyzja, którą podejmą. Życie własne czy współtowarzysza niedoli?

Gdyby ów scenariusz był jednorazowym zdarzeniem, to pewnie tylko na chwilę stałby się tematem numer jeden dla brytyjskich mediów, społeczeństwa i tamtejszej policji. Jednak gra, tak skrupulatnie zaplanowana przez szaleńca, oraz wyścig z czasem dopiero się rozpoczęły. Inspektor Helen Grace wraz ze współpracownikami musi się śpieszyć, jeśli nie chce, by ofiar mordercy było więcej. Tymczasem śledztwo z dnia na dzień zdaje się coraz to trudniejsze, a jego końca nie widać…

Jak wiele ofiar pochłonie chora zabawa dręczyciela? I czy Helen Grace uda się odkryć jego tożsamość? Odpowiedź na te i inne pytania przyniesie dopiero zakończenie powieści Arlidge’a. Zanim po nią sięgniecie, przygotujcie się na ostrą jazdę bez trzymanki! To, co najmocniej wyróżnia ten zapierający dech w piersi thriller, to bez wątpienia wartka akcja oraz jej liczne zwroty. Autor doskonale zna pojęcie suspensu i w nienaganny sposób potrafi się nim posługiwać. Szybkie tempo czytania zapewniają także bardzo krótkie rozdziały. Całkiem ciekawie wypadają postacie wykreowane przez pisarza, ponieważ nie są przerysowane i nie noszą cech superbohaterów. Mają swoje wady i dramatyczne przeżycia z przeszłości. Są zwyczajnie ludzcy.

Jednak na pewnym polu Arlidge mocno mnie zawiódł. Mimo że stworzył wręcz idealne warunki do mrocznych opisów stanów psychicznych, w których znajdowały się ofiary, gdy rozpoczęły już wspomnianą grę z mordercą, nie zdecydował się z tego skorzystać. Bohaterowie przebywali w porażająco dramatycznych warunkach, a stan, do którego zostali doprowadzeni, to skrajne odczłowieczenie. Ci ludzie stawali się zwierzętami: liczyło się jedynie przetrwanie oraz instynkt samozachowawczy. Dlaczego więc – mając tak szerokie pole do popisu – pisarz niemal pominął ten aspekt? Może powieść już bez tego wydała mu się zbyt mocna i drastyczna? A może postanowił ją nieco złagodzić, by jej odbiór był znacznie szerszy? To już tylko moje osobiste gdybanie, które z rzeczywistością nie musi mieć nic wspólnego. Nie zmienia to faktu, że wytrawni fani gatunku na pewno nie będą w pełni usatysfakcjonowani debiutem autora.

Ene, due, śmierć to thriller z bardzo dobrze poprowadzoną akcją, lecz z nie do końca wykorzystanym potencjałem, co szybko zauważy każdy czytelnik często sięgający po tego typu powieści. Nie znaczy to jednak, że kogokolwiek chcę odwodzić od tej lektury. Wręcz przeciwnie: zachęcam do niej, bo mogę wam zagwarantować, że nie będziecie się przy niej nudzić – technicznie jest to zwyczajnie niemożliwe.

Sama czekam już na drugi tom cyklu z Helen Grace w roli głównej. Wydawnictwo zrobiło czytelnikom niespodziankę i na końcu Ene, due, śmierć umieściło próbkę tego, co czeka nas w kolejnej części – Powiedz panno, gdzie ty śpisz. Czy warto będzie się na nią skusić? Ja czuję się mocno zachęcona. Byle do września!

Ocena: 4,5/6




[1] M.J. Arlidge, Ene, due, śmierć, Czwarta Strona, Poznań 2015, s. 414.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.

niedziela, 1 marca 2015

Kuferek Książkówki, czyli książki szukające nowego domu :)





Dzień dobry niedzielnie!

Kolejny miesiąc za nami - jak ten czas leci! Wiosna kalendarzowa już tuż, tuż. :) Mam nadzieję, że wiosna w Waszych sercach i umysłach jest obecna ciągle, bez względu na kalendarzowo-meteorologiczną porę roku. :) Na wypadek gdyby jednak komuś humor nie dopisywał, mam stosowne lekarstwo - książki oczywiście. :) Czyje biblioteczki zasilę tym razem?


Choi Tina


oraz

Magdalena Sz L



Gratuluję! Spodziewajcie się ode mnie wiadomości na waszych skrzynkach e-mailowych. A co nowego w Kuferku? Dwa jeszcze gorące thrillery! Zapraszam!